|
Informacje praktyczne |
|
Podstawowym walorem Wysp Kanaryjskich jest przyroda, głównie krajobraz, ale na Gran Canarii również roślinność. Wyspy są bardzo zróżnicowane i warto od razu nastawić się na odwiedzenie kilku z nich. My kolejno byliśmy na Fuerteventurze, Lanzarote, Gran Canarii i Teneryfie, czyli z grubsza poruszaliśmy się ze wschodu na zachód. Kolejność ta gwarantowała stopniowanie emocji:
Fuerteventura jest pomarańczowa, z łagodnymi wulkanicznymi wzgórzami pośród pustynnego bezludzia. Wysokości dochodzą do 800 m n.p.m. Silną stroną wyspy są malownicze szutrówki. Warto przejechać któryś z nadmorskich szlaków oraz drogę przez Betancurię. Trzeba jednak uważać na silne wiatry, które potrafią skutecznie uprzykrzyć jazdę.
Lanzarote jest czarna, z dziesiątkami niewysokich wulkanów rozrzuconych na wielokilometrowym polu żużla i zastygłej lawy. Morze Lawy w Parku Narodowym Timanfaya robi orgomne wrażenie. Niestety najciekawszą część parku "Ruta de los Volcanos" można przejechać tylko autokarem, czego szczerze odradzamy. Ciekawym miejscem wyspy są okolice przylądka Papagayo z kilkoma dzikimi plażami, na których bez większego problemu można spędzić noc. Na Lanzarote zaobserwowaliśmy szczególnie piękne zachody i wschody słońca.
Gran Canaria to zielona enklawa z pięknymi okazami palm, kaktusów i agaw. To jedyna z wysp, na której trudno dostrzec jej wulkaniczne pochodzenie. Są za to bardzo malownicze drogi z serpentynami regularnie osiągającymi 15% nachylenia. Nam najbardziej podobała się droga z Ayacaty na wysokości 1400 m n.p.m. do nadmorskiego San Nicolas de Tolentino. Pięknymi punktami widokowymi są przełęcz Cruz de Tejeda oraz najwyższy szczyt wyspy, Pico de las Nieves. Przy odrobinie szczęścia można zaobserwować z góry wspaniałe zjawisko morza chmur przykrywającego wyspę. Bardzo malowniczy był również szutrowy szlak z Fatagi do Ayagaures.
Teneryfa to z kolei wyspa wulkan, najwyższa góra Hiszpanii, którą przez większą część podjazdu osłania monotonny las piniowy i warstwa chmur. Podjazd jest z tego powodu bardzo monotonny, ale widoki na rozległym obszarze wulkanicznej kaldery wynagradzają wysiłek. Bardzo ciekawymi miejscami są również wąwóz Masca z niezwykle malowniczą i stromą drogą oraz przylądek Teno, do którego prowadzi bardzo wyeksponowana droga.
Można się tylko domyślać, że pozostałe wyspy są również bardzo ciekawe. Z perspektywy czasu mógłbym pokusić się o ocenę atrakcyjności poszczególnych wysp i próbować wskazywać najciekawszą. Uważam jednak, że podstawą udanego wyjazdu powinno być odwiedzenie przynajmniej kilku z nich, ponieważ są zaskakująco różne od siebie.
Nad wyjazdem do "ciepłych krajów" w terminie zimowym zastanawialiśmy się już od dawna. Wyspy Kanaryjskie są jedynym miejscem politycznie należącym do Europy, gdzie zimą można liczyć na tak dobre warunki pogodowe. Średnie temperatury w grudniu wahają się nad morzem w przedziale od 14°C w nocy do około 20°C za dnia. Najniższa temperatura w górach, z jaką mieliśmy do czynienia, to 6°C w nocy. Podczas naszego trzytygodniowego pobytu, tylko jeden raz padał słaby deszcz. Woda w oceanie była wprawdzie chłodna, ale nie przeszkadzało to aż tak bardzo w kąpieli. Na ogół towarzyszyło nam słońce.
Podobna pogoda panuje na wyspach Kanaryjskich przez okrągły rok. Temperatury kształtuje ocean. Najzimniej jest w lutym (około 3°C chłodniej, niż w grudniu). Latem jest kilka stopni cieplej, ale wtedy wyspy oblegane są przez turystów. My zdecydowanie polecamy wyjazd zimowy. Poczucie przebywania w tak ciepłym klimacie, przy panujących wtedy w Polsce mrozach i śniegach, jest bezcenne.
Jedynym sensownym środkiem transportu na wyspy jest oczywiście samolot. Jednak i tu można wyróżnić dwie odrębne ścieżki dotarcia: tanie linie lub chartery. Najbliższe połączenia tanich linii lotniczych mamy z Niemiec (kilka połączeń obsługuje Ryanair). Trzeba jednak brać pod uwagę wszystkie minusy zimowego dojazdu do tak oddalonych lotnisk. My skorzystaliśmy z oferty last minute linii charterowych obsługujących biura turystyczne (linie Enter Air wynajmowane przez TUI). Podstawowa cena biletu była wyższa, niż tanich połączeń z Niemiec, ale lot mieliśmy bezpośrednio z Gdańska. Z perspektywy czasu stwierdzam, ze była to opcja dla nas zdecydowanie lepsza, a biorąc pod uwagę wszystkie składowe ewentualnego lotu z Niemiec (koszt dojazdu lub parkingu dla samochodu, koszt dodatkowego noclegu, wyższa cena za przewóz rowerów), opcja ta była niewiele droższa. Warto też wiedzieć, że kupując bilet na stronie www.tui.pl na 2-3 dni przed wyjazdem, można trafić naprawdę niezłą okazję.
Pomiędzy wyspami najłatwiej poruszać się promami. Na poszczególnych trasach konkurują ze sobą dwaj najwięksi przewoźnicy: państwowy Naviera Armas i prywatny Fred Olsen. Podstawową różnicą w cenniku obydwu armatorów jest opłata za przewóz roweru, która w firmie Fred Olsen jest kilkakrotnie wyższa. Naviera Armas ma jeszcze jedną przewagę - połączenia dalekobieżne, czyli nie tylko pomiędzy sąsiadującymi wyspami. Nam to bardzo pomogło w planowaniu trasy. Płynęliśmy bezpośrednio z Lanzarote na Gran Canarię i z Teneryfy na Fuerteventurę. Z usług Freda Olsena skorzystaliśmy raz, płynąc z Puerto de las Nieves na Gran Canarii do Santa Cruz de Tenerife. Jest to bardzo dogodne połączenie bezpośrednio z dzikiego zachodniego wybrzeża Gran Canarii, a rejs trwa jedynie godzinę. Naviera Armas pływa jedynie z Las Palmas, rejs trwa trzy godziny, ale jest za to dwa razy tańszy.
Na promach Naviera Armas warto skorzystać z oferty baru pokładowego. Posiłki nie są wprawdzie zbyt urozmaicone, ale można się najeść do syta płacąc zryczałtowaną, niewysoką opłatę.
Polecamy składaną, laminowaną mapę Wyspy Kanaryjskie wydawnictwa Express Map w skali 1:100.000. Podstawową zaletą tej mapy była niemalże perfekcyjna aktualizacja i dokładność. Mapa zawierała też dodatkowe istotne informacje, jak na przykład lokalizacje schronisk oferujących tanie noclegi. Z rezerwą należy natomiast podchodzić do symboli oznaczających pola biwakowe - w rzeczywistości nie istnieją, a podczas całego trzytygodniowego pobytu natrafiliśmy jedynie na jeden czynny kemping.
Wyspy Kanaryjskie nie są idealnym miejscem do biwakowania na dziko, ale zapewniają niezwykle zróżnicowane i malownicze miejscówki. Podstawową wadą jest konieczność rozbijania namiotów na ostrym żużlu i bardzo słaba dostępność do wody. Na Gran Canarii i Teneryfie można skorzystać ze specjalnych pól biwakowych (zona de acampada lub zona recreativa). Miejsca te najlepiej zlokalizować na dużych tablicach informacyjnych z mapami okolicy, umieszczanymi np. na punktach widokowych. Zony są bezpłatne i teoretycznie bezobsługowe, ale każdego ranka przyjeżdżają tam służby dbające o czystość i porządek. Możemy wtedy usłyszeć, że do nocowania w tym miejscu potrzebne jest specjalne pozwolenie wydawane przez władze lokalne w stolicy wyspy. Spotkania te nie były przyjemne, ale nie wiązały się też z nimi żadne konsekwencje. Największą zaletą zon są sanitariaty z bieżącą wodą, w których bez większego problemu można wziąć prysznic (umywalkowy).
Kilka razy korzystaliśmy również z noclegów odpłatnych. Ceny były dość zróżnicowane. Wynajęcie kamienicy agroturystycznej w centrum Vega de San Mateo kosztowało 80 euro, kwatera z kuchnią i łazienką w wiosce Masca 40 euro, podobna kwatera w Puerto de las Nieves 30 euro, a schronisko na przedmieściach San Nicolas de Tolentino 29 euro za trzy miejsca na sali wieloosobowej, ale w cenę było wliczone dobre śniadanie.
Do przetestowania miejscowego transportu zbiorowego skłoniła nas trudna sytuacja związana z wyjazdem z dwóch największych miast: Las Palmas de Gran Canaria i Santa Cruz de Tenerife. Miasta te są typowo hiszpańskimi molochami, do których wjeżdża się drogami szybkiego ruchu. Dodatkową trudnością jest rozlokowanie zabudowań aż kilkaset metrów ponad poziom oceanu. Dla nas oznaczałoby to
prawie dzień bardzo nieprzyjemnego pedałowania z dziećmi w przyczepach w bardzo gęstym ruchu ulicznym. Kłopotów udało się uniknąć i to pomimo wielkości naszej ekipy, a co za tym idzie, słabą "pakownością". Z Las Palmas wyjechaliśmy autobusem miejskim do miasteczka Vega de San Mateo na wysokości 850 m n.p.m. Był to zwykły miejski autobus wysokopodłogowy z niewielkimi lukami bagażowymi. Kierowca pozwolił nam na wpakowanie części bagażu, w tym kilku rowerów do wnętrza autobusu. Bilety były bardzo tanie - po 2 euro od osoby, a zaoszczędziliśmy w ten sposób dzień bezproduktywnej jazdy. Jeszcze wygodniejszy transport funkcjonuje w Santa Cruz. Do miasta La Laguna na wysokości 530 m n.p.m. można wyjechać tramwajem. Tramwaje są niskopodłogowe i bardzo przestronne. Rowerem z przyczepą można było wjechać do wewnątrz wprost z przystanku. Bilet kosztował niewiele ponad jeden euro od osoby.
Będąc na wyspach należy się zdać na wodę butelkowaną. Na Fuerteventurze i Lanzarote nie ma w zasadzie żadnych stałych rzek. Jedynie w górach na Gran Canarii jeden raz biwakowaliśmy nad potokiem wypływającym ze zbiornika retencyjnego. Woda kranowa na Fuerteventurze i Lanzarote uzyskiwana jest z odsalanej wody morskiej. Woda butelkowana w sklepach jest bardzo tania pomimo, że przywozi się ją z Hiszpanii kontynentalnej.
|
|
|